12 paź 2014

stary jak...stary.

Póki słońca i odpowiedniej temperatury dość wykorzystałam każdą wolną chwilę (patrz drzemki mojej małej Kluseczki) aby pobawić się w odnowienie stoliczka, który nabyłam jakiś czas temu na allegro.




Zamiast szlifierki tym razem usuwałam starą farbę preparatem do usuwania starych powłok lakierniczych. Działa cholerstwo całkiem skutecznie, jednak zważywszy na intensywny chemiczny zapach nie odważyłabym się użyć go w domu, zwłaszcza biorąc pod uwagę naszą najmłodszą lokatorkę. Robi się to tak: nakładasz, odczekujesz chwil kilka, skrobiesz, w razie potrzeby powtarzasz, a na końcu delikatnie drobnym papierkiem wyrównujesz surowe już drewienko. Odpada cały ten pył i znój związany ze szlifowaniem (zwłaszcza jeśli nie posiada się szlifierki elektrycznej, czego o sobie na szczęście nie mogę powiedzieć:)).


 


Mój stoliczek powstał na bazie marzeń (dotychczas niespełnionych ze względu na brak miejsca) o toaletce - miejscu dziewczyńskim do bólu, z lustereczkiem, pędzelkami, perfumami z pompką w starym stylu... Nie, żebym przesadnie przejmowała się swoim wyglądem i każdego ranka z równą pieczołowitością nakładała kilka warstw podkładu i czerwoną szminkę do warzywniaka, co to to nie. Maluję się rzadko, podkład to dla mnie tajemnica, której nie mam potrzeby odkrywać, pomadki zalegają u mnie jeno w formie nietrafionych prezentów, a podstawą i właściwie jedynym kosmetykiem, którego używam regularnie jest tusz do rzęs. Niemniej jednak sceny ze starych filmów, na których bohaterka przed pójściem spać, siedząc w jedwabnym szlafroczku przy toaletce z potrójnym lustrem rozczesuje swe obłędne loki, po czym maluje usta i udaje się w stronę łoża działają na moją wyobraźnię :) A być może po prostu chęć posiadania toaletki to taka symboliczna potrzeba posiadania tylko i wyłącznie swojego kącika w domu... Ciężko powiedzieć.

W każdym razie z uporem maniaka kupuję stoliczki zszufladami, które potencjalnie mogłyby stać się toaletką, a ostatecznie zostają a. konsolką, b. prezentem, c. stolikiem pod maszynę do szycia i tym podobne.

Tym razem stoliczek, po pomalowaniu (kilkukrotnym dodam, bo odcień farby po pierwszym pomalowaniu nie do końca odpowiadał temu, który sobie wymyśliłam) i odpowiednim postarzeniu (głównie na krawędziach, troszkę w stylu shabby) wylądował na allegro, z uwagi na protestu mojej połówki (gdzie my to wstawimy?). I całkiem miło mi się zrobiło, bo kilka dni po wysyłce dostałam sympatycznego maila od Pani, która stoliczek nabyła, z wyrazami pełnego zadowolenia. Aż się chce działać dalej :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz