25 paź 2014

północne krzesła dla Malucha

Maluch to mój najmłodszy brat. Biorąc pod uwagę jego wzrost i wagę, kiedy zwracam się do niego per "Maluszku" wszyscy zwracają z kolei na to uwagę.
Maluch spędził nieco czasu w Danii, jeszcze na studiach wymyślając dla Lego nowe receptury chemiczne klocków. Mieszkał także w Norwegii, choć, zabijcie mnie, nie wiem coż chemicznego dla kogo tam robił. Stąd też, będąc do Skandynwii przywiązany, urządzając mieszkanie postawił na prostotę i północny design.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wyszukała czegoś miłego w charakterze prezentu na nowe mieszkanie. A że w prezent od serca musi być włożona własna inicjatywa i praca (nic tak nie cieszy jak świadomość, że ktoś zrobił coś własnoręcznie dla ciebie, poświęcił swój czas i energię!), wyszukałam dla Malucha skandynawskie krzesła z lat 70.
Nie spodziewałam się, że dotrą do mnie w tak dobrym stanie!!! Nastawiłam się na wielogodzinne szlifowanie i ogrom pracy, a tu lakier nienaruszony i to w odcieniu, który mi odpowiadał. Pozostało tylko wymienić obicia, co sprawiło mi sporo radości, bo uwielbiam zabawę z tym śmiercionośnym narzędziem, jakim jest zszywacz tapicerski;) Stare, miodowe nijak się miały do raczej utrzymanych w chłodnych tonacjach wnętrz Małego.
Mały uszczęśliwiony, krzesełka naprawdę nieźle wkomponowały się w jego mieszkanko. Cóż, nikt takich nie ma.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz