27 lis 2014

przedświątecznie

Jak co roku nie mogę doczekać się świąt. Nie, raczej nie mogę doczekać się świątecznych dekoracji. Obłęd. To właśnie w końcówce listopada i grudniu najbardziej szaleję wytwórczo, przygotowując dekoracje, ustawiając, przestawiając, dopasowując i planując wystrój mojego domku. Radość i oczekiwanie. Kiedy już się doczekam to wcale nie jest tak różowo, pojawia się świąteczny chaos, padam na pysk przy garach i sprzątaniu, a potem zniechęcam się rodzinnymi nasiadówkami w same święta.
 Ale póki co jestem od tego daleeeeeko i delektuję się okresem adwentowym. I świeczki sobie zapalam z okazji listopadowo-grudniowych ciemności wczesnych.


















18 lis 2014

urzekły mnie listki

House of Rym


tak zwyczajnie mnie urzekły. listeczki na ceramice House of Rym z Kapibary
tak cudnie musztardowe, tak proste, tak retro, aż się chce kubasy napełniać. 
i można je mieć, też tak zwyczajnie. 



House of Rym

9 lis 2014

znalezisko

W przepastnej piwnicy mojego rodzinnego domu od wielu lat kurzyła się waga kuchenna. Bladego pojęcia nie mam, jak się tam znalazła, kto jej używał i z jakiego okresu pochodzi. Ale nic straconego. Zamierzam nadrobić zaległości i wykorzystać w tym celu wszechpotężną wiedzę mojej Babci. O tym pewnie w następnym odcinku serialu "Waga - dziedzictwo". 

Póki co publikuję kilka zdjęć tego nadal sprawnego cuda, pokrytego dokumentnie kurzem i pajęczynami, o miedzianym blacie i przerdzewiałej misce. Póki co. Bo zajmie zaszczytne miejsce w mojej kuchni na pewno.











4 lis 2014

o sowach

Obiecane sowy. Naprawdę jest w czym wybierać. Internet aż kipi od sów, Nie wiem tak naprawdę czym jest powodowana popularność danego motywu zwierzęcego. Jakiś czas temu panowało prawdziwe jeleniowe szaleństwo. Poroża były wszędzie. Wcześniej - do teraz popularne - łosie. Łosie, nawiasem mówiąc, wracają regularnie w okresie zimowym jako świąteczny motyw przewodni. Pewnie spora w tym zasługa ciągle modnego stylu skandynawskiego. Teraz na arenę wkraczają liski. Urocze rudzilce goszczą póki co głównie na tekstyliach dziecięcych, ale wieszczę im wkrótce szerszą karierę. I wrzucę wkrótce nieco lisków, zasługują w końcu.


etsy
westelm.com
tumblr
etsy
society6.com

pinterest - owl by Eric Barclay
weheartit

tumblr
pinterest





wieża i stoliczek

Nasze retro-krzesełko, o którym pisałam tu, już jest w użyciu pełną parą. Praktyczne to cholerstwo, nie przeczę:)
Początkowo brakowało stoliczka, co widać na wcześniejszych zdjęciach. Kompletnie rozklejony blat wymontowałam i na wzór zaniosłam do wycięcia do stolarza. Jak wiadomo wszem i wobec, kiedy zamawiasz cokolwiek u stolarza to musisz uzbroić się w cierpliwość. Czekasz. I czekasz. I jeszcze raz czekasz. Doczekałam się jednak w końcu i jakiś czas temu odebrałam gotowy blacik, który pozostało tylko pomalować.
Początkowo chodził mi po głowie blat pomalowany farbą do tablic. Wyobrażałam sobie Kluseczkę, która maże sobie kolorową kredą po powierzchni blatu i bawi się przy tym doskonale. Realia jednak, drodzy Państwo. Wyobrażacie sobie każdorazowo rękawy mojego dziecka po zakończonej zabawie? Ta wizja sprawiła, że farba do tablic odpadła. Urządzając pokój dla Kluseczki na pewno jej użyję, jednak tylko i wyłącznie na pionowych powierzchniach;)
Później pomyślałam o tradycyjnych szarych rombach, coś jak na oparciu. Ten pomysł jednak odpadł, kiedy pewnego wieczoru zachciało mi się rysowania jakiś prostych, zwierzących form, tak na szybko. Na pierwszy ogień poszła sowa, lisek, kocur i borsuk. Cóż, wybrałam sowę. Powiecie, oklepane, sowy są wszędzie. I nie mogę się nie zgodzić. Sowy opanowały design i to nie tylko dziecięcy. Wypadałoby wręcz poświęcić temu osobny post (ha, co niechybnie uczynię w najbliższym czasie!:)). Niemniej jednak moja sówka posiadała najprostszą formę, a ja zamierzałam przeznaczyć na malowanie najwyżej jeden wieczór przy moich deficytach czasowych. Szybko, sprawnie, odręcznie - niestety mój słomiany, choć gorący zapał muszę wykorzystywać natychmiast, bo później szybko wygasa... Powstała więc naprędce odręczna sówka, którą, czego się nie spodziewałam, zachwyciła się Klunia przy pierwszym posadzeniu i paluszkowej analizie (dokładne i powolne dotykanie łapkami studiowanego przedmiotu), nie odrywając się od blatu naprawdę dłuuuugo.





Moja dzidzia siedzi już pięknie i stabilnie. Nie ma problemu, żeby w krzesełku zostawić ją samą. W trakcie posiłków przysuwamy krzesełko-wieżę do dużego stołu i Kluseczka może uczestniczyć w naszych pogaduchach, wyciągać nam podkładki spod talerzy (ach, co za zabawa!) i smakować do woli nowości, które mama w celu zamknięcia jej buzinki choć na moment, pozwala skosztować. Wieża sprawdza się też kiedy muszę coś ugotować - Uli dostaje w łapkę kopystkę albo kwierlejkę (czy to przypadkiem nie po poznańsku jest?) i "gotuje z mamą", co w skrócie oznacza bądź zajadanie powyższych, bądź walenie bez opamiętania w blaty kuchenne.
W wersji krzesełko-stoliczek Klusia bawi się dużo chętniej niż np. na podłodze. Wysokość! Jej Wysokość Kluska zrzuca z wysokości wszystkie zabawki i to jest ostatnimi czasy jej ulubiona rozrywka. W końcu ma niewolnika od ich podnoszenia... :)