Nie dałam rady. Ambitne plany, wpisy świąteczne, zdjęcia choinek, metamorfozy sypialnianej i inne takie wzięły w łeb. Za dużo wszystkiego na tym łbie właśnie i tu tkwi problem. Ne radi mi se - że tak z serbska się wytłumaczę. Tłumacząc - po prostu mi się nie chciało, brak weny i zbytnia intensyfikacja życia. A'propos intensyfikacji: czy właściwie nie tak właśnie powinno być? Że człowiek ŻYJE, realnie żyje, a nie oddaje się internetowym przechadzkom i substytutom? Nie mam więc co narzekać. Z okazji choroby i kilku chwil dla siebie (Żiżi w złobie leży :( ) zrobiłam sobie ładnie w domku i kilka fot strzeliłam, a co.
Tak przy okazji: czywidzieliście kiedyś kwitnący skrzyp? Nazrywałam cholerstwa w lesie, żeby mi ładnie wypełniło tulipanowy bukiet. Tulipany dawno przekwitły, ale zaczął kwitnąc skrzyp:) Malutkie, różowiutkie pączki. Piękności.